logo Mañana

filmy świata w polsce

MARTWA NATURA


Reż. Jia Zhang-Ke

Chiny | 2006

 

MFF Wenecja 2006 - ZŁOTY LEW
MFF Durban 2007 - Najlepsza Reżyseria

 

 

 

Jia Zhang-Ke. Jeden z najważniejszych twórców filmowych świata.
NEW YORK TIMES

 

 

 

 

Akcja filmu rozgrywa się w mieście Fengjie, które powoli pogrąża się w wielkim sztucznym jeziorze powstałym na skutek spiętrzenia wód rzeki Jangcy przez tamę Trzech Przełomów. Stary świat odchodzi w niebyt z wyjątkiem najcenniejszych obiektów i przedmiotów ocalonych lub wyszabrowanych przez ludzi, zaś rzeczywistość z dnia na dzień przybiera niespotykane dotychczas w tym miejscu formy. Dwoje bohaterów przyjeżdża do Fengjie z odległych prowincji Chin w poszukiwaniu bliskich zaginionych w chaosie, z którego formują się nowoczesne, wielkie Chiny.

 

 

 

"Wszedłem kiedyś przypadkiem do czyjegoś pokoju i zobaczyłem zakurzone przedmioty na biurku. Wydało mi się, że odkryłem nagle sekrety martwej natury. Stare meble, papiery na biurku, butelki na parapecie, dekoracje na ścianach, wszystkie przesiąknięte były poetycką melancholią. Martwa natura jest rzeczywistością, którą przeoczyliśmy. Choć jest głęboko naznaczona przez czas, pozostaje milcząca i zawiera w sobie sekret życia. Martwa natura została nakręcona w wiekowym mieście Fengjie, które zmieniło się nie do poznania od wybudowania Tamy Trzech Przełomów: niezliczone rodziny, które żyły tam od pokoleń musiały się wyprowadzić. Mająca 2000 lat starówka została burzona i zatopiona na zawsze. Wszedłem do tego skazanego na zagładę miasta z moją kamerą i byłem świadkiem wyburzeń i eksplozji. W ogłuszającym hałasie i tumanach pyłu zdałem sobie sprawę, że życie może zakwitnąć wspaniałymi kolorami nawet pośród takiej tragedii".
Jia Zhang-Ke

 

 

 

 

TAO CHIŃSKIEGO REŻYSERA
Tadeusz Sobolewski,
Gazeta Wyborcza

Rzecz dzieje się na terenach budowy Tamy Trzech Przełomów na rzece Jangcy - największej tego rodzaju inwestycji na świecie budzącej protesty ekologów. Jednym z bohaterów jest skromny człowiek poszukujący swojej żony, która opuściła go z córką 16 lat temu. "Zapłaciłem za nią trzy tysiące jenów i pozwoliłem, żeby odeszła" - skarży się przygodnym kompanom. Drugą bohaterką jest młoda pielęgniarka, która szuka swego zaginionego męża.

Oglądamy świat podporządkowany państwowemu imperatywowi pracy, w którym rozpadają się rodziny, rozpraszają ludzie. Polityka państwowej regulacji urodzeń niepozwalająca mieć więcej dzieci niż jedno naruszyła dawne więzi, gdzie obowiązkiem dzieci było utrzymywanie starych rodziców.

Po obrazie krainy, z której ewakuowano ponad milion ludzi, Europejczyk spodziewa się krytyki społecznej. Tymczasem Jia zachowuje spokój. Pokazuje wszystko - surrealistyczny świat, wywracany do góry nogami, rozwalane kilofami miasta, rozproszonych ludzi, rozbite rodziny, a równocześnie film ma klimat kontemplacyjny, bliski kinu Ozu. Bunt, jeśli jest, polega tu na ostentacyjnym skupieniu się na rzeczach małych. Tytuły poszczególnych rozdziałów brzmią jak spis inwentarza - "Herbata", "Papierosy", "Toffi". /.../

 

 

Chiński Złoty Lew ("Martwa natura" Jia Zhang-ke)


Marzenie o pokonaniu Długiej Rzeki, Chang Jiang (chińska nazwa Jangcy), spędzało sen z powiek Sun Jat Sena, ojca republiki chińskiej i Mao Zedonga. Chodziło o dumę narodową. Tama miała być symbolem rosnącej potęgi Chin. Sukcesywnie wypełniany wodą zbiornik o długości 600 km niedawno osiągnął poziom 156 m, ponownie znalazł się w ogniu krytyki chińskich i międzynarodowych organizacji ekologicznych. Naruszenie równowagi ekosystemu bogatego w rzadkie gatunki fauny (m.in. delfin słodkowodny, chiński aligator); obawa przed wstrząsami tektonicznymi i osuwaniem się zboczy; zanieczyszczenie środowiska przez toksyczne odpady, nieusunięte z zatapianych fabryk, szpitali i cmentarzy; utrata cennych stanowisk archeologicznych, pod wodą znalazły się setki świątyń i napisów skalnych; wreszcie masowe przesiedlenia ponad miliona mieszkańców zatopionych miast i wsi - oto bilans budowy gigantycznej Tamy Trzech Przełomów.

 

 

Jia Zhang-ke rozpoczyna swój najnowszy film na rzecznym promie. Jego bohater udaje się do jednego z zatapianych miast tuż przed podniesieniem poziomu wody o kolejne metry. Na murach widnieją namalowane farbą cyfry, niewielka biała linia wskazuje, że wszystko, co pod nią, niebawem pogrąży się w odmętach rzeki Jangcy - ulice, sklepy, hotele, ludzkie sprawy, pamięć o nich. Woda zaleje je niczym mityczną Atlantydę. Reżyser przygląda się ludziom, podróżującym promem. Kim są? Turystami, robotnikami, uchodźcami? Mężczyźni grają w karty, ktoś wysyła smsa, jedni jedzą, inni piją, mała dziewczynka odprowadzi wzrokiem kamerę. Życie także w tym naznaczonym zagładą miejscu, jak w każdym innym idzie naprzód, nie może się nagle zatrzymać. Śledzimy dwie równoległe historie. Bohaterem pierwszej jest mężczyzna, który szesnaście lat temu stracił kontakt z żoną i córką, drugiej - młoda kobieta, której mąż dwa lata temu wyjechał na Południe w poszukiwaniu pracy, oboje pochodzą z górniczej północnochińskiej prowincji Shanxi.

 

Poszukiwaniom obojga towarzyszy upalna pogoda. Zdeterminowani, nie zwracają uwagi na przeciwności losu. Ubrania kleją się do ciała. Ciała błyszczą w słońcu. W pochmurne dni podnosząca się znad rzeki, wilgotna mgła skręca włosy. Za sobą mają oszałamiający widok zalanego wodą wąwozu i przeciągniętego między jego krawędziami, rozświetlonego niczym w Las Vegas, imponującego mostu. Przed sobą - połacie rozbebeszonych ruin, rozbijanych kilofami przez grupy robotników. Mimo upału z każdego kąta tego rumowiska wieje chłodem i smutkiem. Ale Jia Zhang-ke nie jest turpistą. Na tle wyludnionych ruin doskonale komponują się martwe natury z przedmiotów, które oddają ciepło ludzkich rąk. Reżyser układa je, by dodać tym samym mocy najdrobniejszym szczegółom odchodzącego świata. Na przykład zatrzymuje kamerę na rzędzie hotelowych termosów z gorącą wodą.

 

 

(“Chyba jedyną rzeczą, bez której bym nie przetrwała, jest grzałka, dzięki której mogę sobie zaparzyć herbaty. W Chinach stawiają pod drzwiami termos z wrzątkiem, w Japonii jest zawsze elektryczny czajnik, w Niemczech nie ma niczego. (13.04.2004 Intercity Hotel Bremen)" - pisze Agnieszka Wołodźko, artystka podróżująca po świecie i opisująca w swoim projekcie “Hotel Life" hotelowe zwyczaje.)

 

Jia Zhang-ke dzieli “Martwą naturę" na rozdziały, oddane we władanie znaczących przedmiotów. Należy do nich reklama papierosów, sprzedawanych w Chinach szesnaście lat przed pokazanymi w filmie wydarzeniami, na której żona napisała mężowi swój adres - wytarty kawałek papieru; herbata, pozostawiona w szafce przez zagubionego na Południu męża, cukierek tofi “Biały Królik", którym ktoś kogoś częstuje w ostatnim geście przyjaźni. Do głosu dochodzi mała, ludzka skala rzeczy. Podobną funkcję pełnią telefony komórkowe, piosenki, banknoty - zwykle tak pożądane, nagle zmieniają znaczenie, stają się pamiątką po przyjaciołach, przypominają rodzinne strony. Film Jia Zhang-ke dzięki tym drobiazgom i chronologicznie ku poincie prowadzonym, realistycznym wątkom wydaje się pełen, a jednocześnie ma otwartą strukturę. Reżyserska wizja chińskiej rzeczywistości jest tak samo niejednoznaczna jak forma, za pomocą której ją pokazuje, mieszając konwencje. Od paradokumentalnej do prawdziwie surrealistycznej. Rozbija nastroje, nie daje nam pogrążyć się w przyzwyczajeniu jak w wodach obecnej wciąż za plecami rzeki. Raz rozmywa obraz, jakbyśmy widzieli go przez łzy, innym razem wykorzystując realistyczną scenerię kreuje świat z teatralnym zacięciem. Raz jest nostalgiczny, z uwagą przygląda się ludzkim twarzom, odkrywa spocone ciała, kiedy indziej każe pomnikowi z betonu wystartować w niebo niczym kosmicznej rakiecie. Zostawia miejsce dla różnych zakończeń, opowiadanych przez siebie ludzkich losów, dla różnych ich interpretacji. Wskazuje na rozpad związków rodzinnych, miłosnych, na przejmującą dreszczem samotność ludzi w świecie, w którym mało jest okazji, żeby być samemu, i zbliża ich do siebie z wielką czułością najdrobniejszych gestów przyjaźni i przywiązania.
Agnieszka Szeffel

 

 

 

O REŻYSERZE
Jia Zhang-Ke
(ur. Fanyang w prowincji Shanxi, północne Chiny, 1970).

 

W Państwie Środka, gdzie czas odmierza się nie latami, lecz pokoleniami, Jia Zhang-Ke jest uważany za najwybitniejszego reżysera "szóstego pokolenia". Po wielkim przełomie, którego dokonali w chińskim kinie mistrzowie "piątego pokolenia" - Zhang Yimou i Chen Kaige, do głosu doszła pierwsza generacja filmowców wywodzących się z nieistniejącego wcześniej kina niezależnego.

 

 

Jia Zhang-Ke urodził się w 1970 roku w mieście Fanyang w prowincji Shanxi w północnych Chinach. Jego rodzina została tam zesłana za "przewinienia" dziadka reżysera, który był chirurgiem w Europie. W wieku 18 lat rozpoczął studia malarskie w Taiyuan, stolicy prowincji. Jego zainteresowania literackie zaowocowały w roku 1991 powieścią "The Sun Hung on the Crotch". Dwa lata później rozpoczął studia na Akademii Filmowej w Pekinie. W 1995 roku założył Młodzieżową Eksperymentalną Grupę Filmową, pierwszą niezależną organizację producencką w Chinach, która zajmowała się m.in. tworzeniem wideoklipów.

 

Po ukończeniu w roku 1997 Akademii zadebiutował filmem nakręconym na taśmie 16 mm. "Kieszonkowiec" to surowe paradokumentelne dzieło przekonująco portretujące margines społeczny, to także pierwszy z trzech filmów, których akcja rozgrywa się w rodzinnej prowincji reżysera.

 

Jego kolejny film "Platforma" to epicka opowieść o drodze, jaką przeszły Chiny w latach 80-tych od betonowego maoizmu do wolnorynkowego chaosu. Pierwsza wersja filmu pokazywana w Wenecji trwała ponad trzy godziny. Po raz pierwszy w twórczości Jia Zhang-Ke sztuka pojawia się jako element centralny - poprzez jej pryzmat pokazana zostaje rzeczywistość, w którą uwikłani są bohaterowie. Co znamienne dla dzisiejszych Chin, bohaterowie "Platformy" nie występują przeciw systemowi, próbują jedynie znaleźć w nim miejsce dla siebie.

 

"Nieznane rozkosze" zostały nakręcone w roku 2002 kamerą cyfrową i były w dużym stopniu improwizowane. Impresjonistyczna forma została wykorzystana do ukazania sztuczności świata, który kreują dookoła siebie bohaterowie skazani na wegetację w tandetnym, prowincjonalnym miasteczku. Chiński tytuł filmu "Ren xiao yao" - "uwolniony od wszelkich ograniczeń" to cytat z wiersza żyjącego w IV wieku filozofa Zhuangzi, który radził cieszyć się przyjemnościami życia i poszukiwać absolutnej wolności. Wiersz posłużył za tekst popowego przeboju z 2001 roku, który dwukrotnie wykorzystano w filmie.

 

"Świat" z roku 2004 był pierwszym z filmów Jia Zhang-Ke, który mogła zobaczyć publiczność w Chinach. Pomimo sukcesów odnoszonych przez jego poprzednie obrazy na całym świecie, władze nie zezwalały na ich dystrybucję w kraju. Ostatecznie dynamiczny rozwój chińskiego kina niezależnego wymusił porzucenie restrykcyjnej polityki ekranowej. Pośród dotychczasowych filmów Jia Zhang-Ke "Świat" jest najbardziej wyrafinowany formalnie, łączy w sobie epicki rozmach opowieści z poetycką formą. Z prowincjonalnych klimatów jego wcześniejszych filmów zostajemy przeniesieni do tętniącej życiem i rosnącej lawinowo stolicy Świata, w której reżyser mieszka od kilku lat. W losach kilku bohaterów Jia Zhang-Ke potrafi zawrzeć istotę rzeczywistości kształtującej nowe Chiny. Hipnotyczny rytm filmu wyznacza powracający motyw muzyczny i animowane sekwencje przedstawiające wymarzony świat, w który uciekają bohaterowie. Panoramiczne zdjęcia stanowią ukoronowanie wieloletnich eksperymentów - są zarazem piękne i realistyczne.

 

Jia Zhang-Ke podąża za przemianami, które kształtują nowe oblicze prastarej cywilizacji chińskiej. Reżyser nie boi się sięgać po wielkie tematy i eksperymentować formą filmową, by zbliżyć się do istoty otaczającej go rzeczywistości. Wierzy, że przy odpowiedniej dozie radykalności można wydobyć jedną prawdę z wielowymiarowej rzeczywistości.

 

W swoim ostatnim filmie "MARTWA NATURA" Jia Zhang-Ke wraca do estetyki paradokumentalnej. Pokazuje przedsięwzięcie stulecia - Tamę Trzech Przełomów, która stała się tożsama z drogą Chin ku przyszłości i potędze. Jednakże przyjęcie jednorodnej estetyki byłoby niewystarczające by zrealizować tak ambitny projekt i zbyt proste dla twórcy o tak wielkim talencie i dorobku. Jia Zhang-Ke kilkoma starannie wkomponowanymi elementami fantastycznymi czyni z wielkiego filmu arcydzieło o nieskończonej liczbie możliwych interpretacji. Jury weneckiego festiwalu nagrodziło chińskiego mistrza Złotym Lwem za dążenie do zawarcia w formie filmowej absolutu.

 

 

 

 

 
Read 16274 times